Bezsenność

Samotność i niemoc, niechciani synowie
Plotą się po ścianach upadłej sypialni
Wampiry krwi żądne, natręci nachalni
Mózg bije godziny w rozpalonej głowie

Młotem serce wali do nieba na trwogę
Bezsenność krwiożercza na troski poluje
W uszach wrzawę wznieca, spoczynek rujnuje
Na nic moje prośby i modły przed Bogiem

Zalękniony wstaję by dźwignąć cierpienie
Powieki z ołowiu krwawią mroku cieniem
A moi druhowie kły szczerzą z zachwytu

Wloką się minuty przez grzbiety meblowe
Nocne mary rodzą marzenia niezdrowe
W gąszczu zaklęć cichych, by przetrwać do świtu