Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci 1

* Nasza ulica i Tato *

Chyba się starzeję, a nawet bez chyba, to pewnik.
Niewiele pamiętam z dzieciństwa – tak do tej pory myślałam,
a teraz, obrazy nakładają się jeden na drugim, nie nadążam
zatrzymywać ich w słowie.
Mieszkaliśmy w Gdańsk-Przeróbka, przy ul. Joachima Pastoriusza,
w ośmio-rodzinnym domku nad Wisłą.
Cała ulica była nasza, podwórko było za ciasne.

Nie powrócą już te czasy

gruzy nam były placem zabawy
w kieszeni scyzoryk do grania w “pikuty”
z Wisły kamyczki powybierane
bogactwo ogrodów do szabrowania

palant i piłka robiona z gałganków
klasy patykiem narysowane
portki rozdarte sztachetą w płocie
i pasem od taty za “nic” lanie

altanki z desek kolei państwowych
były dla nas drugim mieszkaniem
porą zimową wstawiony koksownik
i łóżko w ciepłą pierzynę ubrane

nieważna była tam pora roku
nasze podwórko szczekało życiem
kury indyczki koza i mruczek
pranie na sznurku z wiatrem tańczyło

wieczorem grałam na mandolinie
akordion* basem melodię wzmacniał
skrzypce śpiewały śmiechem i łzami
w gruzach nad Wisłą …wspomnień spotkanie

akordion*- akordeon potocznie

O byt naszej rodzinki troszczył się tato, a nie łatwe to było zadanie.
Z jednej pracy chodził do drugiej, wieczorami klepał biedę na szewskim kopycie. Do późna siedział pochylony na stołku w kuchennej wnęce, skąd dochodziły do nas przez sen, odgłosy jego pracy.
Robił nowe, solidne buty męskie i damskie.
Poza tym, mieliśmy cztery działki pracownicze, których głównym gospodarzem był tato, nawet jak dorośliśmy. Naszym głównym obowiązkiem była nauka.
Obydwoje z mamą dbali, żeby dzieciom niczego nie brakowało i żeby miały
w życiu lepiej niż oni.

Zapach wspomnienia o tobie… tato

poszłam dzisiaj
twoim śladem
w tajemniczy ogród
altana jeszcze stoi otulona jabłoniami i gruszą
przycupnięta
spogląda na śliwy i wiśnie

dziko pnące się róże
kolcami chwytają twój zapach

w gęstej trawie
czerwienią wspomnień
wychyliła się truskawka
słodkością przynoszoną w emaliowanym kubeczku

w zachodzącym słońcu zapachniało wodą z konewki
i kroplą łzy na dzikim groszku
zapomnianego królestwa

Tato
uśmiecham się do twojego nieba.

Czasami  jeszcze rozładowywał wagony z węglem.
Dzisiaj zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężko pracował fizycznie,
lecz nigdy nie słyszałam, żeby narzekał na zmęczenie.
Siłą napędową była dla niego miłość do dzieci i do żony.
Miał jeszcze czas i chęć na zabawę z nami.

cdn… :)