Kiedyś Ty

Kiedyś będziesz, kiedyś odważysz się,

Kiedyś zrozumiesz, wtedy odnajdziesz mnie.

Z czystym sumieniem, zrzucisz kule u nóg,

Z nieprzymuszonej woli, legniesz u moich stóp.

Wymarzysz tęczę i poprowadzisz nią,

Ścieżkę do moich rąk, by jak najdalej stąd,

Móc stracić troski te, ważące kilka ton,

Cięższe niż wszystko to, co nosi zimny ląd.

Lecz najpierw przetrwasz deszcz,

Bez niego tęczy brak,

Jak bez wschodu Słońca dzień,

Niczym bez skrzydeł ptak.

Uwolnisz ciepło wszerz, motyle wewnątrz ciał,

Dla Ciebie… Dla Nas, to będzie istny szał.

Jak zjawiskowa moc, wprost nie wiadomo skąd,

To fala miłości – porywa nas jej prąd…

♥♥

Tak widzę obraz Twój, choć nie spotkałem Cię.

Czuję smak Twych ust, gdy ledwo o nich śnię.

Zapachem budzisz znów,  ta przeźroczysta woń.

Dotykasz myśli mych – to najsilniejsza broń.

Kreuje gdzieś Twój wzór w marzeniach widząc cień.

Pojawiasz się co noc odchodząc razem z dniem.

A ja…

Kiedyś wyparuję w błękit i zatrzymam się na moment,

Spadnę jako deszcz, który w smutku cicho tonie,

Snując myśli o tęczy, bo taka jest Twa rola,

Pragnąc deszczu, burzy uczuć …Proszę…

Nie zabieraj parasola.