Pomyłka

W salonie, przy kominku, zobaczyła jego,
Gdy całował nową wybrankę serca swego.
Wybiegła, łkając, przez otwarte drzwi na taras,
On schwycił szal i podążył jej śladem zaraz.
Stała na wybrzeżu, w morze wpatrzona była.
Okrył ją szalem; jej twarz od łez nadal lśniła.
„Kochanie, spójrz na mnie.” Wyszeptał jej do ucha,
Lecz ona na tę prośbę pozostała głucha.
„Wybrałeś ją, więc wróć tam, powiedz jej, że kochasz,
Że z nią chcesz życie spędzić, że wszystko jej oddasz.
Powtórz te wszystkie kłamstwa, których ja słuchałam,
Z nią bądź szczęśliwy, bo ja szczęścia ci nie dałam.”
Chciał ja przytulić, lecz strąciła jego dłonie.
Słońce było coraz niżej na nieboskłonie,
Jakoby nie chciało widzieć tej smutnej chwili,
Kiedy dwa serce na zawsze się rozdzieliły.
Ona po raz ostatni spojrzała mu w oczy
I zostawiła go na plaży w mroku nocy.
Jeden pocałunek tak wiele go kosztował,
Że stracił miłość i nie mógł zacząć od nowa.