Kiedy rano z oczu resztki snu przemywam,
to widzę wyraźniej jak jestem szczęśliwa.
Gdy prysznic masuje całe moje ciało,
krew w żyłach buszuje cieszę się że wstałam.
I myślę o innych,
co w cieniu się chowają,
całe swe bogactwo
w skarpety upychają.
Nie pragnę ich złota,
bądź innych kosztowności.
Żal mi jest po prostu
i chciałabym ugościć
ich przy wspólnym stole.
Nakarmić radością
słonecznych promieni
i pomóc wyjść z cienia
by serca odmienić.
Kiedy o tym myślę, zdaję sobie sprawę,
każdemu jest inne szczęście przypisane –
Jeden woli wolność,
inny chce być panem.