Pewnego razu w bibliotece…

Nie znali się wcale.
Umówieni w bibliotece
przez Dorotę i Jana,
gdy pierwszy akord zagrali,
był miłym zaskoczeniem –
zatrzepotały żagle
w bezkresie morskiej dali,
a do mi sol zabrzmiało
wesoło i biesiadnie.

Oj działo się tam działo…
Śpiewniki poszły w ruch,
każdy wytężył słuch,
Franek uderzał w ton,
Lidia we flet jak w dzwon,
Ela na mandolinie.

Po sali śpiew popłynął.
Zakradł się w grube tomy.
Powieści, bajeczki cienkie,
półki i komputery
tańczyły w rytm piosenki.
To co tu napisałam
jest malutką kapinką.
Oj działo się tam działo…
Dopowiem jeszcze tylko,
że dnia było za mało .

Pije Kuba do Jakuba
my nic nie pijemy
i bez tego trala lala
wiemy , że żyjemy:)