Na sztaludze kartka czysta
Leży jak jej było dane
Wtem pojawia się artysta
-Maznął na niej wielką plamę
Miała kształt niezbyt zwyczajny
Lecz nie tak skomplikowany
Nie kanciasty, nie owalny
Taki, jaki mają plamy
Pewien krytyk – optymista
Zaczął żmudne rozważanie
Gdy poprosił go artysta
By o plamie rzekł swe zdanie
,,Ta abstrakcja – rzekł mężczyzna
Bije wiarą i nadzieją
To doprawdy nie łatwizna
Stworzyć takie arcydzieło!”
Ta opinia w pesymiście
Wszczęła niezgody pomruki
Rzekł niechętnie: ,,Rzeczywiście
To bezwzględne dzieło sztuki
Jendak, panie optymisto
Ma pan luki w edukacji
Bo gdzież wiara i nadzieja
W tej jakże smutnej abstrakcji?
Rzecz to dla mnie oczywista
Pełno w niej smutku i żalu.”
Oburzył się optymista
-Nie miał zgodzić się zamiaru
Tak zaczęła się rozprawa
O znaczeniu owej plamy
A artysta słuchał z boku
Jednym uchem, roześmiany
Bo artysta – realista
W plamie tylko plamę widział
I miał z mężczyzn niezły ubaw
Bo ich sporów nie przewidział
Oto jak z nijakiej plamy
W biegu pędzlem namazanej
Przy użyciu zwykłej farby
Zrobić dzieło doskonałe