Kalecząc swoje ciało…

Kalecząc swoje ciało
smakowała granic ludzkiego bólu
Degradacji siebie wciąż było jej mało
… „Chciałaś by mnie nigdy nie było matulu”…

”Miłość wszystko znosi…wszystko przetrzyma..”?

Kalecząc swoje ciało
różaniec na swej szyi młodej powiesiła
To nie skóra, nie tkanki lecz serce pękało
niczym małe dziecko cichutko kwiliła

”Miłość…nie cieszy się z niesprawiedliwości..”?

Kalecząc swoje ciało,
swoją krew oddawała w ofierze
Pragnąc by choć serce Boga ją pokochało
„Panie przebacz, ale w Twoją miłość nie wierzę”

”I nawet gdybym przechodziła przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę…”

Przy grobie swojej duszy
Na chwileczkę klęknę…
Czerwień mojej krwi zamiast zniczy…