Już tylko miesiąc do jego odwiedzin,
wciąż z niepokojem swą tuszę śledzi.
Obiecywała, że nie przytyje,
chciałaby rzucić się mu na szyję.
Codziennie swe wdzięki na szalce waży,
a nuż przypadkowo jakiś cud się zdarzy
lecz waga uparcie nadwagę wskazuje.
Spogląda więc w lustro, już lepiej się czuje.
Wszystkie zakładki się wygładziły,
na czole, przy ustach, no i na szyi.
Może nie będzie z nią aż tak źle,
jeszcze te świeże pączusie dziś zje.
No a od jutra…
od jutra, co?
Jutro z wnuczkami jest umówiona,
kino i lody …
nie będzie tylko ślinki przełykać,
zje też i ona.
I chociaż miłość
do niego szalona,
opadną pod nią…
jego ramiona.
21.11.2008