Dziwna jest ta pani co wgryza do bani
świeczek w lesie szuka gdy opału trzeba
szczupła jak te haby, co to aby – aby
ledwie kory na nich, ni miąższu – ni chleba
Tylko cwałem goni stadem dzikich koni
komu to potrzebna zda się taka praca
zaskoczy co chwila choć czas nie przychyla
na imię jej; Gosia, co dupy zawraca
Trudno by ogarnąć, jeszcze jej nie trawię;
wszystkie szału-trąbki, spadające bombki,
zew ten wilczy prawie, lub też skrytą w trawie
nie3byt pewną minę, ni to smar-słoninę
Niczym fetysz mami, magię przypomina
splata, pnie i wspina, spada jak lawina
niosąc rój uniesień upadków i wzniesień
I na koniec powód jak ten gwóźdź przyczyna
Ten gar wielki z wiekiem czarnej kawy z mlekiem
Niby fajna sprawa, dla jelit zabawa
Wrzyna to i trzyma, grzeje, przypomina
Dynamit mieszanka~!
Nie kawa – maślanka!
***
Tak też różę bodaj zrobi
choćby z najlichszego kwiatka
współwydawca i menedżer
twoja wena – szał-wariatka