W sumie, to było bardzo niegrzeczne,
a nawet rzekłbym, że było chamskie.
Pewien kolega parskał jak małpa,
a miało to miejsce w domu wczesnym rankiem.
Potem, rzecz jasna, za siebie przepraszał
i żartem próbował swe winy naprawić,
lecz wszystko wracało następnego ranka,
znów beczał jak koza i miał wszystkich za nic.
Myślał, że reszta się w nim zachwyca,
i że bez niego wszyscy błądzą w matni.
Dostał w końcu klapsa, osioł z mózgiem yeti,
a życie biegło dalej w ich wspólnej mieszkalni.
Morał tu szeroki, aczkolwiek dość krótki,
bełkot zamiast mowy ma okropne skutki…