
na polach słomiane bele
ściernisko zrównane z ziemią
dziś ziarno kombajn oddziela
przy żniwach ręce nie więdną
pamiętam wciąż tamto lato
wakacje u cioci na wsi
jak zwykle przywiózł nas tato
i został parę dni dłużej
upałem już prażył sierpień
żyto na pniu dojrzewało
słońce złociło pszenicę
a rąk do pracy za mało
nabrzmiały ziarnem każdy kłos
słychać klepanie ostrzy kos
ciocia dorodne pęki zbóż
kroiła sierpem jakby nóż
zamrowiły się zagony
dzieci splatały powrósła
nasz kombajn potem zroszony
wykonał swoje zadanie
ani jeden leń
nie chował się w cień
aż księżyca sierp
ukołysał w sen