abecedariusz
a ja żyłam na pograniczu smutku i radości
byłam jak okręt na wzburzonym morzu
czasami oczy nie widziały brzegu
długo poszukiwałam potykałam się o kamienie
eliksir miłości nie dla mnie w pucharze
fantazjowałam na jawie i we śnie
gdy wreszcie odnalazłam ją w labiryncie życia
huśtawka uczuć w górę poszybowała
i wszystko wokół wypiękniało
jak Feniks z popiołów się odrodziłam
kochałam nie tylko sercem ale i duszą
leciałam na skrzydłach wolności w przestworza
łóżko rozkosznym pożądaniem wymościłam
miłością wypełniłam tajemnicze miejsca
niepokój przestał nękać nocą
oczekiwanie wreszcie stało się spełnieniem
poczułam że góry przenosić mogę
razem pod rękę prowadziłam wiatr i ciebie
serce drugą młodością zwabione
tańczyło szalało i wirowało
urok tych chwil jak pociągnięciem pędzla
widmem na zawsze już pozostanie
zapłakało jeszcze raz serce zranione