Kominek

coś mi się stało bo wciąż za mało
ciągle niedosyt pieszczot mam
i wspólnych sprzężeń wszystko przez ciebie
chociaż tak bardzo krótko cię znam

też mi powtarzasz – rzadko się zdarza
nam się zdarzyło i zaświeciło
słońce w pochmurny jesienny dzień
choć siwe skronie lecz ciepłe dłonie
w oczach figlarne ogniki skrzą

ty jesteś moim kominkiem mała
– potwierdzasz śmiechem słowa te
czuję żar ciała tak tego chciałam
byś jeszcze w babci zakochał się

znów uwierzyłam przy tobie w miłość
nadzieja późno lecz się spełniła
chociaż urody minął już czas
słońce i księżyc- blask magią spłynął
jakie to szczęście móc siebie dać