Patrzeć na nią to uciecha
Z przodu decha, z tyłu decha
Cienka skórka i sterczące kości
Kiedy idzie drży aż cała
Bacząc by się nie złamała
I tylko oczy ma pełne radości
Krążą o niej dziwne plotki
Że to zwykły kij od szczotki
Że jak wyjdzie wiatr ją porwie i kwita
A to przecież cud zjawisko
I nieprawdą jest to wszystko
Dba o linię, bo to modna kobita
Fakt, jedzeniem to nie grzeszy
Na aerobik wciąż się śpieszy
Żeby zwalać gromadzące się złogi
A jak mówi moja babcia
W domu musi chodzić w łapciach
Żeby kośćmi nie rysować podłogi
Takie czasy miłe panie
Życie dacie, by być w stanie
Wymarzonej przez was anoreksji
A gdy która ma coś w sobie
Coś miękkiego, że nie powiem
Na jej widok dostajecie apopleksji