Piknik

„Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”

Podróż już zaplanowana.
Wyjazd będzie wcześnie z rana.
Nad jeziorko pojedziemy.
Dzieci, fretkę też weźmiemy.

Spakowane już manele.
Powrót będzie aż w niedzielę.
Już ostatnie drzwi kłapnięcie.
W windę wkładamy zawzięcie:
trzy brzuchate pakuneczki,
kosmetyków aż dwie teczki,
i papieru ze dwie ryzy.
Już na drogę robię krzyżyk…

Aż tu nagle, co się stało?
Windę nam zablokowało.
Wciskam przycisk alarmowy.
Słyszę w dali gdzieś rozmowy,
ale poszły w inną stronę.
Nie nam były przeznaczone.

Znowu alarm naciskamy.
Słyszę głosik jakiejś damy.
„Czemu windę blokujecie.
Co za ludzie na tym świecie!”
Wkrótce duszno się zrobiło.
Marcinka trochę zemdliło.
Ania na toboły siadła.
Fretka w żarcie nam się wkradła.
Mąż jak zwykle mnie pogłaskał.
Ja wiszę u jego paska.
Niecierpliwie ten czas leci.
Kręcą się bez przerwy dzieci.
Ach ta chwila długą była
bhrry..hbrry…żgżżżży
Winda się uruchomiła!

Wcale tak długo nie trwało,
jak nam się to wydawało.
Nad jeziorko dotarliśmy
i humorki…też mieliśmy.