już umierałem

już umierałem
już prawie pogodziłem się
że moje życie to światy dwa
w jednym ja a w drugim jesteś ty
muzyka do której tańczyliśmy
nawet echem się nie odbijała
a „Słoneczniki” van Gogha
wyblakły jak kora brzozy

już umierałem
a miłość nasza razem ze mną
już po dwóch stronach rzeki szliśmy
naszą towarzyszka obojętność była
i przyszła burza z piorunami
przemoczeni drapieżnością
pod jednym parasolem stanęliśmy

uchyliłaś drzwi do mojej skorupy
i wpadła subtelna promienia nić
pomału zaczęliśmy ją zwijać w kłębek
a niebo spadło nam na serca