Rozsądne spojrzenie

Spojrzał mi głęboko w oczy, trafił, kosa, kamień.

Nie spuściłam wzroku, patrzyłam wytrwale.

Ciarki przeszły ciało, kobietą się czułam,

kokietować nie musiałam,  chemia, natura.


Przyciągałam go jak magnes, metale przyciąga,

pewna siły przyciągania, pogodna , rozsądna.

Zakichany mój rozsądek, hormony blokował,

chciałam aby się wyłączył, nie znowu dyrygował.


On niestety ma zasady, mało liberalne.

Wydał rozkaz;,,stop –nie warto!”, dał czerwoną kartę.

Próbowałam do rozsądku, rozsądek przywołać,

moja próba padła w gruzach, słaba moja wola.


Nie pomogły argumenty, ni krew gotująca,

mój rozsądek lejce trzyma,  tragedia miesiąca.

W oczy spojrzał pytająco, wzroku nie spuściłam,

Przestraszyłam biedaczysko, choć nic nie mówiłam.