Ślub

.….kabaret „Kolorowa odbudowa”
Rozwiązanie znalazł zięć.

A niech tam, powiedział zięć.
Widzę, że mama ma chęć.
A niech tam, córka też powiedziała.
I miną nadrabiała.
Znam miny tej przyczynę…
Dziewczynki już są duże.
Koniec z aniołem stróżem.
A z mieszkaniem co zrobimy?
O tym… później pomyślimy.
Jak to?…tak, na stare lata
tułać się jak małolata?
Niech już mama cicho będzie!
Najpierw ślub jest w pierwszym rzędzie.
Jedyny mężczyzna się zdenerwował
i na papierosa odmaszerował.

Oj, dziadka będę miała!
Młodsza wnuczka dodała,
A starsza już co na ślub
mam ubrać, w bloku rysowała.
Ślub miał być cichutki bardzo
Ale się nie dało.
Bo przez nasze długie życie
Przyjaciół… nie mało.
Mnie do ślubu zięć prowadził
a jego, córusia.
A trochę za długi welon
trzymała mi wnusia.
Ksiądz obrączki nam poświęcił,
stułą ręce związał.
Kazał przysięgę powtórzyć,
ja czekałam końca.
Moje oczy promieniały
On też był szczęśliwy
Ja dla niego jestem żoną
On mój mąż prawdziwy.

maj,06 .2007