tam w dole za bardzo w dole
jeszcze tli płomień
zwiędły kwiaty bez wody
czarnym żwirem dziś morze
kamieniem zieleń przykryta
ruiną
błyskawicą rażona
gromem pożogi
kolców zawirowaniem
w sinym smogu wita
spalenizny smak śniadania
cóż ci to mój sokole
polować już nie potrafisz
wzrok przeżarty czerwienią
zwierzyny już nie wypatrzy