Dobra rada

Umówili się w jej domu
Późną nocą po kryjomu
Kiedy wszyscy będą twardo już spać
Bogdan przyszedł punktualnie
W garniturku naturalnie
Z różą w dłoni, by ją Mirce dać

Była skromna niesłychanie
Ignorując powitanie
Bez namysłu rozłożyła się na wznak
Rozchyliła swe ramiona
Jak prawdziwa narzeczona
A on szepnął jej na ucho tak

Mirosławo, moja luba Mirosławo
Postać twoja nadzwyczajnie jest ciekawą
Czuję nadto, że gotową zgrzeszyć
Ale zwolnij, nie masz gdzie się śpieszyć
Kładąc się pognieciesz odzież swą
Wstań na chwilę to ci zdejmę ją

Bez protestu Mirka siadła
Skromna była więc pobladła
By za chwilę zaczerwienić się jak róża
Bogdan ściągał z niej sukienki
Odkrywając Mirki wdzięki
A po drodze w każdy z nich się zanurzał

Potem Mirka pracowała
Rozpinała i zrywała
Wymyślając przy tym sprośne pieszczoty
By na koniec w nocnej ciszy
Bogdan z ust jej mógł usłyszeć
Koniec żartów, pora wziąć się do roboty

Mirosławo, moja luba Mirosławo
Przynieś kubeł oraz ścierkę, ale żwawo
Zanim wrócisz ja pościeram z mebli kurze
Bo w tym syfie nie wytrzymam chwili dłużej
Sama widzisz, aż mi wszystkie członki drżą
Dzięki Bogu, że rodzice twoi śpią

Pracowali wiele czasu
Lecz dokładnie, bez hałasu
Wysprzątali Mirki pokój na cacy
Potem legli na pościeli
Ale miłość diabli wzięli
Bo jej ojciec wstał i właśnie szedł do pracy

Ważny morał stąd wynika
Jeśli idziesz gdzieś pobzykać
A organizm ci nie szczędzi ochoty
Nie rozglądaj się po kątach
Nie pomagaj i nie sprzątaj
Tylko bierz się do uczciwej roboty