Ja…
Pełen żalu szukam Mekki, odpoczynku na czas… wieki.
Kiedy mrok zaciera dłonie a nadzieja cicho tonie.
Bez przystanku dla oddechu zabito mnie bez pośpiechu.
Na wzór efektu motyla na odwagę się zdobyła,
ma naiwność w pozornościach brodząc jak ślepy w ciemnościach.
Brak jest cienia, brak jest tęczy, zawiedzione serce klęczy.
Rebus ten jest jak enigma – nie potrafię go rozwikłać.
Zagadka kształtu piernika – daj mu spokojnie zasypiać.
Tylko głupiec oddał dusze na czas marzeń i pokusę…
A Ty…
Jesteś tym obrazem w galerii wspomnień,
który w kantorze uczuć dał o sobie zapomnieć,
siedząc w głębi gdzieś daleko rozprzestrzeniasz swoje echo.
Niczym zjawa wszechobecna, wskrzeszasz hormon wszędzie, lecz ja
chciałbym móc odpuścić wszystko, zgubić przeszłość , zabić bliskość,
płynąc wbrew pod prąd pragnieniu bez skrupułów niknąć w cieniu.
Nie wzdychasz, już Cię nie ma, tylko ślad, kolejny schemat.
Nowa rysa, wyniszczenie, znowu smutek i cierpienie.
Tak jak wiatr oplata domy i ulice, byłaś wszystkim – jesteś niczym,
chciałbym w twarz Ci to wykrzyczeć.
A Twa względna bliskość, to dziś najsurowsza kara,
co napędzając myśli daje silę by się starać.