Miłość bez miłości..

Usłyszała pukanie, więc drzwi otworzyła,
Gdy go zobaczyła niezbyt się ucieszyła,
Stał przed jej mieszkaniem w rękach kwiaty trzymał,
By chwili nie spłoszyć nawet oddech wstrzymał.
Przyglądała mu się bardzo, czekała, aż coś powie,
Że zawrze swoją mowę w jednym tylko słowie,
Nie chciała znowu wracać, chciała się oderwać,
Lecz on nie rozumiał, musiała związek zerwać.
Umierała przy nim, nie mogła się rozwinąć,
Ten statek miłości kiedyś musiał odpłynąć,
Po co do niej przyszedł, wtedy nie wiedziała,
Gdyby powód znała potok słów by zatrzymała.
Nie mógł nic powiedzieć, słów mu brakowało,
Miał plan ułożony, tak mu się wydawało,
Spoglądał w jej oczy, zimne bez wyrazu,
Nie chciała już go znać, poznał to od razu.
Zniszczył to uczucie rujnując jej marzenia,
Nie chciała tego znosić, powiedziała”do widzenia”,
Przychodził do niej często, siedział pod jej drzwiami,
Wystawał pod jej oknem całymi godzinami.
Chociaż go kochała, dzielić życia z nim nie chciała,
Osiągnąć coś w życiu, takie plany miała,
Szansy dobrobytu przy nim nie widziała,
Po raz pierwszy od losu, to co chciała, dostała.
Spojrzała na niego, otarła kroplę łzy,
Przerywając ciszę, powiedziała: „To znów Ty,
Czego oczekujesz przychodząc wieczorami,
Czy tak trudno to zrozumieć, to koniec między nami”.
Upadł na kolana, ona nie reagowała,
Cofnąć się o krok, zamknąć drzwi próbowała,
Lecz on drewnianą przeszkodę ręką zablokował,
Kwiaty rzucił na ziemię, twarz w dłoniach schował.
Nie wiedział co robi, to nie było w planie,
Potoczyło się tak szybko, niespodziewanie,
Gdy się uspokoił zaczął szukać słów,
Miał już coś powiedzieć, zaczęła krzyczeć znów:
„Nie wezmą mnie na litość twoje łzy i kwiaty,
Dzięki tobie poniosłam z życiu same straty,
Ocknęłam się dopiero, gdy byłam przy dnie,
Chcesz poznać całą prawdę, nie kochałam nigdy cię.
Wszystkie czule słowa wypowiadane dnia każdego,
Nic dla mnie nie znaczyły, nie miały sensu żadnego,
Byłam przy tobie z jednej przyczyny,
Pieniądze – tylko i wyłącznie one nas łączyły!”.
To co potem się stało bardzo ją zdziwiło,
Głos jej się załamał, serce szybciej biło,
Nad swoimi słowami już nie panowała,
Wiedziała, że go rani, dlaczego tak kłamała?
Przyglądał się jej twarzy, już jej nie poznawał,
Lekko oszołomiony powoli z kolan wstawał,
Wykrzyczane słowa w głowie mu utkwiły,
„Czy te lata nic dla niej nie znaczyły?”
Różne pytania chodziły mu po głowie,
Szklanka już była dla niego pusta w połowie,
Wypowiedział tego dnia pierwsze i ostatnie zdanie:
„Dziękuję Ci bardzo za szczerość, Kochanie”.
Widziała jak odchodził, jak opuszczał jej mieszkanie,
Nie chciała by tak wyglądało ich rozstanie,
Za jej ukochanym cicho drzwi się zamknęły,
Nie wytrzymała, łzy w oczach jej stanęły.
Spłynęły po jej twarzy słone krople rosy,
Usiadła na podłodze, rozpuściła włosy,
Wykrzyczanych w emocjach słów żałowała,
Zapomnieć nie umiała, chociaż próbowała.
Gdy wyszedł z jej mieszkania nie był już sobą,
Poszedł do domu dłuższą drogą,
Nie padał deszcz jak w filmach romantycznych,
Było słonecznie, nie było scen drastycznych.
Upłynęło trochę czasu, ona nie cierpiała,
Chciała znów żyć, szczęścia szukała,
On żył z dnia na dzień, bez celu,
Żył, spał, oddychał, jak wokół ludzi wielu.
Któregoś dnia przypadkiem się spotkali,
Chwilę spojrzenia na sobie zatrzymali,
Bez słów ze sobą znów rozmawiali,
Znanych im ludzi w sobie szukali.
Widziała smutne oczy, nadal kochające,
Dostrzegła krople łez po twarzy spływające,
Minęli się w ciszy, jakby się nie znali,
Do końca życia samotnie dryfowali.