„Nie”dzielne spotkanie

W kościele cię zobaczyłem
I arytmie serca od staruszka pożyczyłem.
Płytki oddech, tętno przyśpieszone,
Myślałem, że zaraz spłonę.

Byłaś jak zwykle piękna.

Ubrana w idealnie pasującą koszule w kratkę
Z lekko wygiętym z tyłu kołnierzem.
Poprawić go chciałem,
Lecz się nie odważyłem.
Koszula i popielate spodnie
Podkreślały twe kobiece kształty godnie.

Chciałem, aby ta msza wiecznie trwała
A chwila, w której cię widzę nie mijała.
Każdy twój ruch obserwowałem
I w głowie zapisywałem.
Aby przez kolejne siedem nocy
Twój obraz był pełen mocy.

Uśmiechnęłaś się lekko
Twe zęby były białe jak mleko.
Twój uśmiech nie był do mnie kierowany.
Do kogo nie wiem, ale byłem załamany.
Wychodząc na mnie spojrzałaś
I lekko musnąć ubraniem musiałaś

Odpadłem

Przed oczami zrobiło się jasno,
Starałem się nie zemdleć.
Nie pamiętam jak z kościoła wyszedłem.

Teraz patrzę na burzy pioruny
I wypominam sobie, jaki jestem baran durny!