Pod słońcem z plastra cytryny
W lesie uschniętych liści
Tli się mała iskra,
Która wznieca największe pożary.
W Jej zakurzonym sercu
Mieszka zapomniana miłość,
Która lubi czasem
Przypominać się znienacka.
Wolna od początku do końca
Jak motyl nocny
Brnie do ognia własnej duszy,
Który ją spala, i rodzi na nowo.
W miejscu gdzie wszystko jest idealne
Proste i zawiłe
Żyje od początku do końca
Swoje kilka dni, zanim spłonie.