Piękny sen miałem II

Piękny sen miałem, powiem wam szczerze
pamiętam dobrze o czym dziś śniłem
że coś takiego w jaźni mej kwitnie
po prostu – /mówię!/, sam nie wierzyłem

piękna blond pani, /twarz zapamiętam/
aż do tej pory jej nie widziałem
leżąc wpółnaga, śmiejąc się słodko
wyraźnie czegoś oczekiwała

z wrażenia zbudzić aż się nie chciałem
wiedząc że wszystko tylko wyśniłem
myślałem, po co, na co…i czemu/?/
wtem swoją nagość też zobaczyłem

myślę więc sobie, – szkoda tej pracy
po co ma marznąć, tak się marnować
nie będę jeleń, szkoda tej nocy
zacząłem w głowie już kombinować

ważąc;  za / przeciw, przypominając
że obok leży ma czujna żona
jak z dwiema obok urządzić seksik
tak by nie czuła się urażona?!

nie sposób wszakże i nie pojęte
takie numery w kraju nad Wisłą
chwilę to trwało, nim ją objąłem
wtedy marzenie jak bańka prysło

wówczas z decyzją było też łatwiej
bez zbędnych skutków, piętn i przewiny
o pięknej pani w mig zapomniałem
tuląc się mocniej do swej dziewczyny

***

Dodać nie muszę, morał wszak znacie
choć piękne wabi, nęci i kusi
gdy wrona w garści, – na diabła sójka!
nie bądź jak dzięcioł co dziargać musi