podpis

on a warkoczykiem w dłoni
szuka swej dzieciny
w szatach tysiąca dusz pokonanych
niknie w cieniach obozu
ruiny oplatają go zewsząd

nie patrzę, chylę wzrok
wszystko co ogniem uchodzi
w woni
kanibalskie rozgoryczenia
spokój- zagazowany
śmiertelnym blacharstwem
zmyty mydłem skóry
Matko śmierci-morderczyni
twa dziecina
stopiona,uduszona
już dawno w stosach
obłąkana na drabinie wysokości
uciekaj!
nie będę oczy wbijać uderzeniem w głowę
z muru szatą czerwoną twej sukni
w błocie warkocz z dłoni odeszły
przy stopach uległy
odeszły radości
zgasła świeczka
zdmuchnięta