Czerń i biel

Nie chcę patrzeć znów przed siebie
bo tam przecież wciąż nie ma nic
kiedy nie ma przy mnie ciebie
nie potrafię już dłużej żyć

Obserwuję cię z daleka
serce samo z piersi się rwie
lecz twa postać mi ucieka
choć całą sobą krzyczę „nie”
ty odwracasz lekko głowę
i posyłasz mi swój uśmiech
na ten widok tracę mowę
ale przecież jestem w półśnie

Już przestałam nawet marzyć
że to mogłoby zdarzyć się
bo zapewne takie szczęście
uparcie chce uniknąć mnie
wolę twardo iść przez życie
i mieć uśmiech dla każdego
zagłuszyć to serca bicie
nie czuć ciągle bólu mego

Lecz czasem wraca pytanie
czy to wszystko tak musi być
może moim jest zadaniem
by to szczęście sobie wyśnić
może czeka tuż za rogiem
może też roni gorzkie łzy
może zagrodzi ci drogę
bo to wcale nie masz być ty

Gdy padniemy w swe ramiona
usłyszymy naszych serc rytm
dusza jest oswobodzona
z wszelakich trosk i zmartwień mych
będziemy wolni jak ptaki
odlecimy w nieznaną dal
poznamy miłości smaki
zniknie z naszego życia żal