Karuzela życia

Wiosna…
Pojawia się po to,
By wyrwać nas ze snu.
By obudzić w nas jeszcze ospałe życie.
Pokazują nam świat w odcieniach zieleni…
Soczystej i świeżej
Cieszącej oczy,
Które chłoną upojną barwę nadziei.
Budzą się w nas marzenia,
Rozkwitają w nas uśmiechy
I żyć bardziej się chce.
Coś się zaczyna…

Lato…
Ogrzewa nas od środka,
Popycha do działania,
W podróż po marzenia zaczynamy iść.
Jego odcienie w żółcie wpadają
I niebieskie desenie należą do niego.
Popływać by się chciało w błękitnym orzeźwieniu.
I zasypiać skąpanym w złocistej poświacie.
Coś ciągle trwa…

Jesień…
Nadchodzi jak siarczysty policzek
Po to by wyrwać nas z radosnej hipnozy
Brązy i ciemne czerwienie przytłaczają.
Zimny wiatr dmie z taką siłą,
Jak gdyby chciał nas pozbawić wspomnień…
Coś nagle się kończy.
Nieodwracalnie…

Zima…
Przychodzi łagodnie…
Wieczorem buro i brzydko
Rankiem cały świat pokryty jest białym puchem…
Biel uspokaja, usypia w nas złość
Tkwimy w białym odrętwieniu…
Aż do wiosny…
Gdzie znowu coś się zacznie…