Bez słońca

Słońce rano wschodzi
Nad jasnym horyzontem.
I swym wzrokiem wodzi
Po morzu dziesiątym.

Ogarnia szybko świat
Wesołość daje wszystkim.
Ono nie sprawdza dat.
Po co?
Dla dzieci jest bliskim
Przyjacielem.

Lecz gdy nagle ciemne chmury
Zasłonią ukochane słońce,
Po cóż żyć?
Wtedy znikają z oczu góry,
A świat gorący
Staje się zimny i drwiący.

Tak łatwo jest się potknąć,
Przewrócić…
Już nie powstać.
Bo ręka przyjaciela ucieka.
Jest taka daleka…

Któż mnie podniesie,
Zanim pochłoną mnie ciemności?
Nikt.
Zostanę sam w ciemnym lesie.
Tu nie ma litości…
Jest tylko złość i kpina.
I moja wystraszona mina…

Zanim przyjaciel zrozumie,
Zanim powróci…
Świat już się zasmuci.

Porzuciłeś przyjaciela w potrzebie!
On uważał Cię za słońce!
Jasne i gorące.
Zostawiłeś go samego…
Teraz cierp za niego!

Ale więcej już się nie zbliżaj.
W Twoim życiu nie ma słońca
Ani gwiazd.
Nie ma żadnego ciepłego miesiąca.
Jest ciemność…
Zostaniesz w niej sam.
Może wtedy zrozumiesz,
Jak bardzo brakuje Ci słońca…