MYŚLI moje, niepokoje
na wiatr puszczam te skrzydlate
niech rozwiną skrzydła swoje
by ze strachem za pan bratem
nie ucztować u mnie więcej
Na cóż mi tchórzliwe takie?!
te co marne psu podrzucę
ich swędzenia mam już dosyć
sierść i buda ich schronieniem
wszystkie mają się wynosić
odwracają wciąż uwagę
i słabościom są jak azyl
Dziś uzbrajam się w odwagę
w słowach ciętych, bez pardonu
moc uwalniam, stroję ducha
niech szydzą ze świata złomu
gonią niczym zawierucha
goszczą u mnie wierniej, częściej
Nie darują też nikomu
gdy otworzę oczy czujne
niejedną WAM szpilę włożę
w mig przelecę się po łebkach
dynamitem się podłożę
nie wyjdzie stąd nikt bez szwanku
dołożę WAM, och! dołożę…
***
słów szyderczych chuj-słowniki
skąpią wszyscy prócz teściowej
nie jedno zatruła źródło
nie jedną suszyły głowę