śpisz
śpisz tak zachłannie
że piersi zdają się dławić wolnością
biel sufitu wybałusza oczy
spija krople pragnień
u rozstaju ud
światłem zaciera tropy natarczywych warg
śpisz
śpisz tak żarłocznie
że biodra zdają się wchłaniać przestrzeń
ramiona pożerają krzyki nocy
majestat łona kruszy splendor brzasku
upokarza złotych intruzów
z pazurami wkradających się
w wilgotną czeluść spełnień
śpij
jeszcze wcześnie
czuwam