Widziałeś mury przeciwności
Nawet, gdy nie znałeś mojego imienia
A jednak wciąż tkwiłeś w pewności
Że nawet najgrubszy mur jest do zburzenia
By nigdy cię sobą nie zranić
Nosiłam na twarzy przeróżne zasłony
Mój widok był przez to nieznany
Twym oczom nieszczęsną miłością zamglonym
Przepraszam, jeżeli myślałeś
Że w mojej osobie ideał jaśnieje
Przepraszam, jeśli pokochałeś
Kogoś, kto naprawdę wcele nie istnieje
Nie da się oszukać natury
Nie wiń mnie więc za to, że jestem kimś innym
Nie ja zbudowałam te mury
Twe oczy mnie nigdy ujrzeć nie powinny…