Poranny spacer

uśpione jeszcze domy
rolety w oknach
kościelny dzwon już dzwoni
rozprasza się mgielna mrocznia

słońce ze wschodu
spogląda prosto w oczy
bezdomny dźwiga swój tobół
ku śmietnikom kroczy

księżyc zbladł biedaczysko
ranek to pora jego snu
wyczerpał energię wszystką
na odpoczynek czas mu pójść

jeszcze rosa na trawach
pies z kotem nad wspólną miską
zapachniała mi kawa
i kościół po drodze blisko
powitam ten dzień modlitwą