Moja nadziejo, coś jak piach pustyni
w mych dłoniach rozgrzana
i sypka. Mamisz mnie słońcem
i blaskiem słów, kwiatów naręczem
w wazonie różą pąsową.
Umierasz nocą jak w zimnej
toni , blakniesz i cienia cię nie mam.
Lecz wiem, gdy załkam
powrócisz cicho nie tym
wspomnieniem co je znam
iskrą porzuconą w zgliszczach
niepamięci.