Stacja szczęście i wiolonczela

kupiłam bilet do stacji Szczęście
wsiadłeś razem ze mną
pomogłeś mi wnieść wiolonczelę
jechaliśmy w tym samym kierunku
później do przedziału
weszła ona…
pomyliłam pociągi

wysiadłam na następnym przystanku
dyżurny ruchu zaprosił mnie do poczekalni
rozpakowałam wiolonczelę…
zaczęła grać melodię serca

czysty dźwięk jak promyk słońca
o wczesnym letnim poranku
wypełniał małe pomieszczenie
opowiadając o młodzieńczej miłości
pełnej dzwoniącego szczęścia
budzącej się wśród plażowych wydm
i zapachu morza

nagle zmienił się ton
zagęścił wibracją
głębokiego basu
lirycznego śpiewu
łzami i tęsknotą
cichą skargą smutku
wypłynęła spod palców
melodia duszy
wiolonczela płakała
cisza…

burzliwe forte fortissimo
zabrzmiało dysonansem
palce szarpały struny
ostrym pizzicato
na przemian
z szalejącym smyczkiem

odskoczyła naprężona struna
dźwięk z naderwanym włosiem
zawisł w powietrzu…

gwizd nadjeżdżającego pociągu
oznajmił dalszą podróż…