Na statku życia

Brniesz prze niepewne wody świata

Obserwujesz jak fale rozbijają się o twój okręt

Nie wiesz, czy zaraz rozbije go skała

Czy odnajdzie on upragniony ląd.

Ruszyłeś w stronę zachodzącego słońca

Zostawiając za sobą wszystkie wspomnienia

Pomimo przeszywającego mrozu i duszącego słońca

Wiernie realizujesz swoje marzenia.

I choć na statku załoga się krząta

Wrzeszczy coś o dziewczętach i rumie,

Tobie to jednak głowy nie zaprząta

Nie ma na to miejsca w twym rozumie.

Noce twe pochmurne, a dni zamglone,

Morze skryte gdzieś w ciemności,

Stare marzenia – wypalone

A ty sam pogrążony w samotności.

To co tak bliskie się zdawało,

To, co miałeś na wyciągnięcie ręki

Już dawno gdzieś uleciało

I stało się powodem twej udręki.

Serce bije, lecz nie tak jak dawniej,

W oczach zaś pustka gości,

Chęci do życia jest coraz mniej

A więcej w twym sercu jest złości.

Gdzieś po drodze zagubiłeś siebie,

Zatraciłeś się w chorej ambicji

A teraz nie ma już ciebie,

Zbyt zaufałeś swej intuicji.

Obierz kolejną drogę,

Ale nie szukaj jej daleko.

Zabij przed nieznanym trwogę

I otwórz do swego serca wieko.

Przypomnij sobie o swojej przeszłości,

Przypomnij sobie rodzinne strony,

Wyzbądź się wszelakiej złości,

Wyzbądź się tej fałszywej korony.