Spadają już liście z drzew,
mnie ogarnia cichy gniew.
Wiatr wieje nieubłagalnie,
moje życie znika nominalnie.
Deszcz zaczął niezmiernie
pokropywać,
Cóż to będzie;
lat w samotności idzie mi ubywać.
Wnet rozpętało się prawdziwe piekło,
burza, jaka mnie opętała zniszczyła me serce,
A ono zmiękło.
Po burzy jak to bywa; nastała tęcza, która
serce w kamień obróciła�??