w miłość i wiarę

znowu o tobie wspomnienia odżyły
one mą duszę opanowały
muszę wypisać z siebie te siły
które niewolą mój umysł cały

pamiętam szliśmy wtedy Elbląską…
ty w czarnej skórze
dzwoniastych spodniach
do ramion włosy opadające
zęby w uśmiechu białe i lśniące

był wczesny ranek ciche ulice…
ja byłam w mini
wiatrówce z zamszu
długie warkocze jak zboża kłosy
białe kozaczki w kropelkach rosy

puste tramwaje jeszcze jeździły…
tak się wahałam
jak ci powiedzieć
owoc miłości w łonie się począł
wciąż jeszcze byłam małą uroczą

odprowadzałam cię do pociągu…
w końcu wyznałam
tam na ulicy
w pół mnie porwałeś i okręciłeś
ojcem zostanę wszem oznajmiłeś

ze mną na cały dzień znów zostałeś…
ach te dzieciaki
starszy pan mruknął
a my objęci poszliśmy dalej
pocałunkami w miłość i wiarę